Bretonnia
Sir Tristan d’Alembert odpoczywał oparty o pień rozłożystego dębu, w jego cieniu szukając schronienia przed popołudniowym słońcem. Lewą dłoń opierał o wgnieciony napierśnik swojej zdobionej zbroi, obok niego leżał hełm. Kędzierzawa głowa młodzieńca opadała powoli na jego pierś, nieopodal dębu potężny rumak skubał spokojnie trawę. To był ciężki dzień dla rycerza poszukującego.
Jego senny umysł przypominał mu po raz kolejny wydarzenia dzisiejszego przedpołudnia. Wyczerpujące podejście przez jar, uroczysko otoczone prawie pionowymi skałami, walkę z hersztem orków, którego cios omal nie pozbawił Tristana życia. I zwątpienie. Nie we własne umiejętności, tych był pewien, ale w cel tych całych poszukiwań. Jego myśli popłynęły w stronę domu, który opuścił cztery lata temu. Matki i braci. I ojca, który byłby z niego dumny. Gdyby tylko wrócił odmieniony… Mógłby wrócić też teraz, nie on pierwszy nie dostąpiłby zaszczytu. Ojciec sam nigdy nie podjął poszukiwań, znalazłby Tristanowi jakieś zajęcie, znał przecież ludzi. Gdyby tylko…
Z półsnu wybudził Tristana dźwięk jego własnego imienia wypowiadany szeptem. Rycerz podniósł głowę i zauważył, że jest już wczesny wieczór. Z odległości kilku jardów obserwowała go młoda kobieta ubrana w powłóczystą szatę w kwiatowe wzory spływającą aż do ziemi. Szata falowała lekko, a jej długie blond włosy zdawały się powiewać na wietrze, którego rycerz jednak nie wyczuwał. Kobieta uśmiechnęła się rozkładając ręce, a jasność, jaka strzeliła spomiędzy nich oślepiła na chwilę Tristana.
Mrużąc oczy rycerz poderwał się i przyklęknął.
„Pani?” Tristan opuścił głowę nie śmiąc podnosić oczu na jej twarz. Patrząc w dół, w świetle, jakie roztaczała wokół siebie, zauważył, że poły jej sukni przysunęły się bliżej, ale nie widział by zrobiła choć jeden krok. Jakby unosiła się w powietrzu.
„Przyjdź do mnie,” aksamitny głos dopłynął Tristana z góry.
„Pani, czwarty rok szukam cię po lasach i bezdrożach Bretonnii, zabijając bestie, które pustoszą nasz kraj,” rycerz ośmielił się podnieść lekko głowę. Nie na tyle, by spojrzeć jej w twarz, którą widział do tej pory tylko przez ułamek sekundy, ale na tyle wysoko, by zauważyć, że kwiatowe motywy na jej sukni układają się w skomplikowany ornament. „Tak długo czekałem na jakikolwiek znak, pójdę dokądkolwiek mnie wyślesz.”
„To dobrze,” powiedziała kobieta. „Zbierz sojuszników, ruszysz przez góry na południe i wschód.”
„Tak pani,” przytaknął Tristan. „Jak cię tam znajdę?”
„Dam ci znak,” uśmiechnęła się kobieta. „A teraz wstań i idź.”
Tristan otworzył oczy. Był wieczór, a on siedział oparty o pień rozłożystego dębu, nieopodal którego pasł się spokojnie bretoński rumak. Wszystkie jego wątpliwości się rozwiały i wiedział już, co musi zrobić.
Archiwa
- lipiec 2024
- czerwiec 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- luty 2024
- styczeń 2024
- grudzień 2023
- listopad 2023
- wrzesień 2023
- sierpień 2023
- lipiec 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- marzec 2023
- luty 2023
- styczeń 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- sierpień 2022
- lipiec 2022
- czerwiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- styczeń 2022
- grudzień 2021
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
Calendar
P | W | Ś | C | P | S | N |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | ||||
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |